niedziela, 24 października 2010

Tortury - wstęp

Najważniejszym dowodem na czary było przyznanie się do winy oskarżonej, nazywane zazwyczaj królową dowodów. Ażeby je uzyskać, uciekano się do każdej metody. Gdy brakło dobrowolnego oświadczenia, zasądzano tortury.

 
Tortury zazwyczaj przeprowadzał kat wraz z hyclami (bynajmniej nie chodzi tutaj o ludzi wyłapujących bezdomne zwierzęta), czyli jego pomocnikami. Warto tu wspomnieć, że w owych czasach mistrz katowski, choć ogólnie przez społeczeństwo pogardzany, miał solidnie płacone za swój fach. Bywały więc ubogie osady, których nie było stać na jego wynajęcie i wówczas „badanie” przeprowadzał człowiek „przyuczony”. Ofiarę, wobec której miały być zastosowane tortury, sprowadzano do izby zwanej najczęściej męczennicą lub sklepikiem. Wszystko zaczynało się od zaprezentowania narzędzi tortur i szczegółowego objaśnienia, do czego służą. Gdy oskarżona o czary nadal twierdziła, że jest niewinna, była obnażana, golono jej włosy (by diabeł, aby się w nich nie ukrył), a następnie kat dokonywał oględzin, czy posiada na ciele znamion zwanych „diabelskim piętnem”. Takim piętnem mogło być znamię, popularna „myszka” na ciele lub jakaś, nawet niewielka, deformacja. Tu można wspomnieć choćby o opowieściach na temat Anny Boleyn, żony króla Henryka VIII, którą później oskarżano o rzucenie uroku na władcę między innymi na podstawie… szóstego palca u ręki jako dowodu na konszachty z diabłem.
Następnym etapem było posadzenie związanej już oskarżonej na ławie tortur. Zgodnie z prawem tortury można było przeprowadzić tylko trzykrotnie, a po zakończeniu każdego etapu zadawano pytania, oczekując przyznania się do winy. Do najczęściej zadawanych tortur zaliczano biczowanie, wlewanie płynnego żelaza do ust, łamanie kołem, podciąganie, nabijanie na hak, łamanie kości, wyrywanie zębów i włosów, przypalanie narządów płciowych. O niektórych sposobach zadawania cierpień i wymuszania „dobrowolnych” zeznań traktować będzie kolejny tekst:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz