sobota, 30 października 2010

Czarownica z przymrużeniem oka

Wyniki ankiety!


Witajcie!
Wyniki ankiety o znajomości historii czarownic są zaskakujące. Okazuje się, że aż 87% głosujących nie słyszało nic o pomorskich czarownicach. Z tego aż 63% deklaruje, że chciałoby poznać. Zapewne wynika to stąd, że nie interesujemy się ani literaturą, ani historią regionu. A szkoda, bo być może wśród historii, które opisuje w swojej książce Anna Koprowska-Głowacka, może znalazł by się nasz przodek, daleka ciotka czy prapraprapraprababcia?
Byłoby interesujące przeczytać o nierzadko heroicznych walkach o niewinność kobiet oskarżonych przez inkwizycję, pomówionych przez sąsiadów, zdanych na łaskę i niełaskę miejscowej ciemnoty, poddanych torturom...
A właśnie! Może bym zamieściła kilka historii czarownic pomorskich? Co Wy na to?

środa, 27 października 2010

Krwawe praktyki



Oto przykłady innych, bardziej bolesnych tortur:
ŻELAZNA DZIEWICA- było to pudło przypominające trumnę z otwieranymi drzwiami, którego wnętrze wypełnione było kolcami. Zamknięta w środku ofiara doznawała straszliwych cierpień, gdyż kolce wbijały się w ciało, wykłuwały oczy i raniły wnętrzności. Nierzadkie były wykrwawienia.

POMORSKA CZAPKA- zwana była niekiedy zgniataczem czaszki. Była to misa ze śrubą. Zakładano ją na głowę ofiary i podkręcano śrubę. Efektem był ucisk i powolne zgniatanie głowy. Jednocześnie żelazny pręt osadzony na zaciskającej szyję obręczy wbijał się w kość podbródkową.

niedziela, 24 października 2010

Tortury, przykłady

WODA- ofiarę przywiązywano za nogi i ręce do obręczy umocowanej w ścianie, a zarazem rozciągano na drewnianym koźle. W takiej pozycji zmuszano ją do wypicia około 9 litrów wody. Jeśli to nie poskutkowało, zabieg ten powtarzano tak więc w nieszczęśnika wlewano około 18 litrów wody.

Tortury - wstęp

Najważniejszym dowodem na czary było przyznanie się do winy oskarżonej, nazywane zazwyczaj królową dowodów. Ażeby je uzyskać, uciekano się do każdej metody. Gdy brakło dobrowolnego oświadczenia, zasądzano tortury.

środa, 20 października 2010

Dlaczego kobiety?

Według koncepcji Heinricha Kramera i Jakoba Sprengera, autorów Młota na czarownice, czary są głównie domeną kobiet. Dlaczego? Ano dlatego, że mają większe ku nim predyspozycje i z natury mniejszą wiarę. Skąd ta teoria? Łacińskie słowo femina według nich to najlepsza wskazówka: wszak Fe- fides to wiara; mine- minus oznacza mniej. Wyjaśnienie więc wydaje się oczywiste. Ponadto w tym przekonaniu utwierdzali ich wcześniejsi Ojcowie Kościoła. Powtórzmy choćby za Tertulianem (160-220), który głosił, iż kobieta „to brama, przez którą wdziera się diabeł”; za św. Klemensem (ok.150- 215) „U kobiety sama świadomość jej istnienia powinna wywoływać wstyd”; za św. Augustynem (354-430)Kobieta jest istotą poślednią, która nie została stworzona na obraz i podobieństwo Boga. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie”; czy wreszcie za papieżem Piusem II (1458-1464)Gdy widzisz kobietę, myśl, że to diabeł! Jest ona rodzajem piekła”. Tego typu wypowiedzi było bardzo dużo i odcisnęły one swoje piętno na sposobie myślenia. Mało tego autorzy Młota na czarownice podkreślali, że wiara w istnienie czarownic jest nieodłączną częścią wiary katolickiej, zaś niedowiarstwo w tej sprawie równa się herezji. Dlatego też kobiety były znacznie częściej posądzane o czary niż mężczyźni.
Autor: Anna Koprowska-Głowacka

niedziela, 17 października 2010

Ankieta

Witajcie, zamieściłam obok ankietę, by rozeznać się, czy znacie historie pomorskich czarownic. Myślę, że wielu z nas nie interesuje się regionalnymi tematami, zwłaszcza jeśli chodzi o czary, bo nie każdy ma czas i chęci szperać w archiwach, jak pani A. Koprowska.
Jakie jest Wasze zdanie? Zapraszam do głosowania i komentowania.

sobota, 16 października 2010

Wywiad z Anną Koprowską-Głowacką, część 4

6. Czy zdarzył się moment, w którym miała pani wrażenie, że opisana w źródłach kobieta jest rzeczywiście czarownicą?
To akurat zależy od tego, co zrozumiemy pod pojęciem magia i czary. Zwróćmy bowiem uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze na subtelną różnicę pomiędzy pojęciem wiedźma a czarownica. Niby oznacza to samo, a jednak… Wiedźma to kobieta posiadająca wiedzę; kobieta, która dzięki owej wiedzy właśnie była w stanie ratować lub odbierać życie; kobieta, która posiadała „dar” rozumienia sił natury i osobowości człowieka. Wiedźmy występowały w większości religii i odgrywały znaczną rolę. Za przykład niech posłużą tu choćby nasze, słowiańskie matuchy zajmujące się przede wszystkim uzdrawianiem i wróżeniem. Natomiast samo słowo czarownica ma już w wydźwięku znaczenie negatywne. Papież Innocenty VIII potępił czary i poprzez bullę z 1484 roku zezwolił na karanie śmiercią czarownic i czarowników. Powoływał się przy tym na słowa Biblii „Nie pozwolisz żyć czarownicy”… Zatem wyobrażenie czarownicy lecącej na miotle na sabat, ucztującej wraz z diabłami na Łysej Górze i oddającej się tam najbardziej niegodziwym praktykom to wyobrażenie późniejsze, niźli samo istnienie pojęcia czarownicy czy wiedźmy. Jeśli więc chodzi o znaczenie w sensie wiedźmy to owszem, miałam wrażenie… choćby w przypadku Katarzyny Piepkorn z Wrzosowa, która była znaną w okolicy zielarką i wykorzystywała swoją wiedzę, by leczyć ludzi. Jeśli zaś mowa jest o typowej czarownicy w znaczeniu takim, jakiego oczekiwaliby sędziowie… czyli czy miałam choćby przez chwilę wrażenie, że jakaś kobieta istotnie spotyka się z diabłem, zabija czarami zwierzęta, a dosiadając miotły leci na Łysą Górę, by ucztować z podobnymi do siebie to muszę zaprzeczyć. Kobiety, które były oskarżane o czary płaciły zazwyczaj za swoją wiedzę i niezależność; za korzystanie z tzw. ludowej medycyny; czasami za urodę lub posiadany majątek. 
 
7. Dlaczego w Polsce tak długo jeszcze toczyły się procesy o czary?
A czy tak naprawdę już się zakończyły? Wspomnę o wydarzeniu z 2003 roku z Krakowa, gdzie odbył się proces dotyczący pomówienia o czary. Pewna kobieta publicznie oświadczyła, że jej sąsiad jest czarownikiem i zabiera mleko od jej krów. Sprawa skończyła się w sądzie ugodą, lecz proszę zobaczyć, jak bardzo pokutuje w nas jeszcze przeświadczenie o czarach. Nie jest to zresztą przypadek odosobniony bowiem w 1999 roku w USA 15-letnia dziewczyna została zawieszona w prawach ucznia za „rzucanie uroków”. Lęk przed czarami tkwi w nas od tysiącleci. Zawsze lękano się „złego oka”, „rzucania uroków” itp. Dopóki więc ten lęk będzie w nas tkwił, dopóty będą oskarżenia o czary, i choć na szczęście nikogo już się nie poddaje torturom i nie pali na stosach, to jednak są w społeczeństwach jednostki, wobec których jest zastosowany swoisty ostracyzm i omija się je wielkim łukiem tak… na wszelki wypadek. Wracając jednak na ziemie polskie. Co ciekawe, ostatni proces w Polsce i zarazem ostatni w Europie toczył się w latach 1807-1811 w Reszlu na Warmii, a dotyczył Barbary Zdunk. Kobietę oskarżono nie tylko o czary, ale jednocześnie o podpalenie. Choć ciągnąca się trzy lata sprawa budziła wątpliwości, to jednak sąd w Królewcu zatwierdził wyrok, jaki zapadł w Reszlu. Barbara Zdunk znalazła się na stosie, przed jego podpaleniem jednak skazaną uduszono. To dotyczy procesów samosądy bowiem zdarzały się i później. Przykład: Krystyna Ceynowa z Chałup, która straciła życie w 1836 roku. Opamiętanie przyszło, ale zbyt późno…
8. W jaki sposób osoba niebędąca historykiem może poszukać informacji o czarownicach?
Jest dużo książek traktujących o procesach czarownic, w których można znaleźć konkretne przypadki, fragmenty procesów oraz inne informacje na temat oskarżeń. Na końcu książki Czytelnik znajdzie wiele pozycji wartych przeczytania. Warto również zajrzeć do bibliotek, skorzystać z archiwum, gdzie znajdują się akta procesowe oraz rachunki miejskie, w których wyszczególniono kwoty związane z przebiegiem procesu, a jeśli ktoś miałby taką możliwość ‒ to koniecznie zajrzeć do ksiąg parafialnych z owego okresu.

Wywiad z Anną Koprowską-Głowacką, część 3

4. Gdzie częściej oskarżano kobiety? W miastach czy na wsi?
To trudne pytanie. Kobiety oskarżano bowiem zarówno na wsi, jak i w miastach. W tym pierwszym wypadku było to o tyle bardziej widoczne, że często przed sądem stawała niemal cała wieś. Jedno oskarżenie wywoływało bowiem lawinę kolejnych: podawane na torturach nazwiska sąsiadek, znajomych z innych osad czy nawet krewnych skutkowały kolejnymi oskarżeniami. Za przykład mogą tu posłużyć głośne procesy w Karścinie, Krukowie i Pobłociu, gdzie najlepiej widać zależności pomiędzy oskarżeniem jednej osoby, a efektem w postaci posłania na stos większej ilości ofiar. W miastach natomiast proces dotyczył zwykle nieco mniejszej części społeczności lokalnej, choć… Warto wspomnieć, że prawdopodobnie pierwsza czarownica na Pomorzu stanęła przed sądem w 1477 roku, w Gdańsku. Jej sprawa toczyła się jeszcze przed sądem kościelnym, trzeba jednak zaznaczyć, że owa kobieta dowiodła swej niewinności i ocaliła własne życie. Ponadto warto zauważyć, że w owych czasach strach przed diabelskimi sztuczkami, czarami i rzucanymi urokami był ogromny i w niemal każdym nieszczęściu: od klęski głodu, poprzez zarazy, aż po nagłe choroby bydła, doszukiwano się winy czarownic. A czarownicami stawały się kobiety w jakiś sposób wyróżniające się z lokalnej społeczności: zbyt mądre, zbyt piękne czy zbyt samodzielne.

5. Jaka była najciekawsza pani zdaniem, historia czarownicy (która zapadła pani najbardziej w pamięć, była zaskakująca)?
Cóż, każda historia to jednocześnie wielki dramat dla oskarżonej kobiety, dla jej bliskich i przyjaciół. Czasami trudno sobie wyobrazić, na jakie tortury skazywało się nieszczęsne kobiety po to tylko, by wymusić na nich zeznania, oczekiwane zeznania, rzecz jasna, bo najczęściej prawda i oczekiwania sędziów były rozbieżne. Gdybym wszelako miała jednak wskazać na historie, które najbardziej zapadły mi w pamięć, to byłaby z pewnością historia rodziny Schulte z Radawki oraz opowieść o Annie Glade z Grudziądza. Dlaczego akurat te procesy? Chyba dlatego, że dotyczą one całych rodzin, które przeszły traumę związaną z procesami. W pierwszym wypadku oskarżenie o czary dotknęło nie tylko małżonków Schulte, którzy stracili życie jako czarownicy, ale również młodą żonę ich syna Michała. Gdy i ona podzieliła los teściów, Michał żyjący od lat w cieniu stosów opuścił wieś. Los jednak i jego doścignął. Oskarżony o czary wolał śmierć z własnej ręki niż płomienie stosu… Drugą historią jest opowieść o mieszczce grudziądzkiej Annie Glade, która oskarżona o czary była sądzona przez… własnego syna. I mimo jego starań, by oczyścić matkę z zarzutów, została ostatecznie uznana czarownicą… To jednak tylko dwie historie spośród wielu ludzkich dramatów.

Wywiad z Anną Koprowską-Głowacką, część 2

3. Jak różnił się status kobiety np. XVII wiecznej od współczesnej kobiety?
Pozwolę sobie zaznaczyć, że siedemnastowieczna dama poczułaby się wielce urażona, gdyby ją nazwać kobietą. Słowo to bowiem miało podówczas znaczenie niemal obelżywe. Jednak wracając do tematu: kobieta współczesna cieszy się nieznaną dawnym wiekom swobodą i możliwościami. Może realizować swoje zamierzenia, zdobyć wykształcenie, pracować i tworzyć bez nieustannego, karcącego wzroku mężczyzn; może uczestniczyć w życiu społecznym i politycznym. I choć status kobiety bywa niekiedy podważany, można do dziś spotkać się z głosami sugerującymi, iż rola kobiety winna się ograniczyć do domu i rodziny, to jednak jest on nieporównywalnie lepszy od tego, z wieku XVII. Życie dawnych kobiet dzieliło się na trzy, wyraźnie, oddzielone fazy. W pewien sposób można je łączyć ze starożytnym postrzeganiem życia kobiety, którego odbiciem są trzy fazy księżyca: księżyc dopełniający się młodość, pełnia życie dojrzałe, macierzyństwo, księżyc ubywający starość. Jakoś nieuchronnie kojarzy mi się tutaj obraz malarza Hansa Baldunga, na którym wyraźnie widać te trzy etapy życia kobiety… Jednak wracając do wieku XVII: w owym czasie kobieta, a raczej białogłowa, niewiasta, lub pani, była postrzegana przez pryzmat przynależności do rodziny: rodziny ojca lub męża. Warto wspomnieć, że narodziny córki nie stanowiły powodu do wielkiej radości i bywały rozczarowaniem. Ojcowie bardziej cieszyli się z narodzin synów aniżeli córek. Wyjątkiem może być poniekąd rodzina Habsburgów, która wychodziła z założenia, że córki stanowią równie solidny kapitał co synowie bowiem… dzięki nim zawiera się małżeństwa i rozszerza imperium. Wszak słynne Bella gerant alii, tu, felix Austria, nube (Niech inni prowadzą wojny, Ty, szczęśliwa Austrio, zaślubiaj.) przyniosło im imperium, w którym słońce nie zachodziło. Wszelako, wracając do statusu kobiety, należąc do rodziny ojca, czyli pozostając w domu rodzicielskim, była panną. Wychodząc za mąż, stawała się żoną i matką, a jednocześnie przechodziła pod władzę męża… Często bywało tak, że to był jej ostatni etap, gdyż każda ciąża i poród stanowiły wielkie zagrożenie… Jeśli jednak szczęśliwie przetrwała ów niebezpieczny czas, spoglądano na nią przez pryzmat matki albo wdowy… W Polsce jeszcze w XIV wieku kobiety cieszyły się dość dużą swobodą, jednak z biegiem czasu ich status się pogarszał. Wymagano coraz bardziej, by podporządkowała się ona woli mężczyzny: ojca lub męża. Zwykle około 14 roku życia zapadała decyzja o jej dalszym losie, czyli… klasztorze lub małżeństwie. W kwestii małżeństwa zwykle też niewiele zależało od kobiety: był to zazwyczaj efekt umów między rodzinami, a majątek i pochodzenie grały tu niepoślednią rolę. W XVII wieku twierdzono: „Mąż jest głową żonie swej i ona nie jest sobie wolna, ale powinna żyć wedle wolej jego”. Życie mężatki więc było podporządkowane woli męża i… licznym ciążom, których nie sposób było uniknąć. Wiązało się to z wielkim zagrożeniem dla ich zdrowia i życia- wystarczy popatrzeć na drzewa genealogiczne: śmierć w wieku dwudziestu kilku lat po kilku porodach nie była niczym nadzwyczajnym. Paradoksalnie sytuacja Polski i nieustannie prowadzone wojny w pewien sposób umożliwiły kobietom wykazanie się samodzielnością stąd możliwość zarządzania majątkiem, zatrudnianie kobiet jako ekonomów, zarządców, choć… w tym wypadku otrzymywały za pracę połowę tego, co mężczyźni… No i wreszcie rola wdowy wdowa była w o tyle lepszej sytuacji, że mogła sama decydować o swoim losie. Chętnych do poślubienia wdowy, zwłaszcza gdy miała nazwisko lub majątek, nie brakowało. Gdy jednak kobieta pragnęła realizować się na polu religijnym, było mnóstwo bractw i ruchów religijnych, w których mogła działać. Niewiele kobiet jednak dożywało starości. Te zaś, które doczekały się sędziwego wieku, a nie stanowiły dla rodziny swoistej „wartości” lub pochodziły z niższych warstw społeczeństwa, po prostu wyrzucano. Nasilało się to w okresie głodu. Stąd częsty wizerunek staruszki-żebraczki na ówczesnych obrazach. Nie dotyczyło to jednak oczywiście wszystkich: przypadki kobiet-władczyń, kobiet-mecenasek, kobiet-naukowców czy kobiet-artystek są o tyle znane, co nieliczne. Ażeby kobieta mogła w owym czasie zajmować się tymi sferami życia, musiała mieć pochodzenie lub kapitał. W innym wypadku mogła łatwo stać się… czarownicą. Czarownicami bowiem obwoływano często kobiety zajmujące się leczeniem, wykazujące się zbyt wielką wiedzą lub wyróżniające się spośród społeczeństwa… Jednak wychodzę tu już poza temat pytania. Wszystkim zainteresowanym rolą kobiety w dawnych wiekach polecam pozycje M. Boguckiej Białogłowa w dawnej Polsce czy też Z. Kuchowicza Obyczaje staropolskie. Podsumowując, status kobiety współczesnej z całą pewnością jest lepszy niż status kobiety siedemnastowiecznej.

piątek, 15 października 2010

Wywiad z Anną Koprowską-Głowacką, część 1

  1. Skąd pani zainteresowanie czarownicami?
Zainteresowanie czarownicami wiąże się z dwiema drogami moich fascynacji: jedną z nich jest pasja poszukiwania tego, co ciekawe i intrygujące. Wiąże się to z pierwszymi procesami, o których czytałam przed wielu laty, a mianowicie z procesami w Salem i w Witten. Pierwszy z nich odbył się w Nowej Anglii, czyli w USA, w XVII wieku i pociągnął przed sąd około 80 osób 13 kobiet i 7 mężczyzn zostało wówczas skazanych. Drugi natomiast toczył się przed sądem w niemieckim mieście Witten w latach 1580-1647, a dotyczył kilkudziesięciu kobiet, dzieci i mężczyzn na śmierć skazano podówczas co najmniej 25 kobiet, 2 mężczyzn i 2 dzieci. Te dwa procesy tak niezależne od siebie, toczące się w krajach tak od siebie dalekich, zainteresowały mnie do tego stopnia, że zaczęłam szukać materiałów na temat oskarżeń w innych krajach. W ten sposób trafiłam także na informacje o procesach czarownic w Polsce. Stąd zaś już była prosta droga do poszukiwań materiałów o tego typu przypadkach na Pomorzu i Kujawach. Druga droga zaś, która skłoniła mnie do poszukiwań, to fascynacja tym, w jaki sposób rządzące ludźmi emocje wpływają na podejmowane działania. 

poniedziałek, 11 października 2010

Dlaczego czarownice?


W życiu każdej jednostki są momenty znajdujące się niejako w cieniu, będące materią niezbadaną, nieodkrytą i nieweryfikowalną. Ta materia z perspektywy jednostki jest składową perspektywy ogólniejszej – historycznej.

W szerszym ujęciu: historycznym, kulturowym i społecznym materią nieodgadnioną, nie dającą się do końca udowodnić, zweryfikować, są czary – cały zestaw iluzji, kuglarstwa, guseł. Jest to słowem „magiczna” dziedzina życia zarówno jednostkowego, jak i społecznego. Owa aura tajemniczości powodowała, zwłaszcza w społeczności wiejskiej, wszelkiego rodzaju lęki. Te z kolei „nakazywały”, by eliminować, odsuwać, spychać na margines, kobiety (rzadziej mężczyzn) zajmujące się czarami bądź będące o to podejrzewanymi. Owe zbiorowe lęki, zakrawające nierzadko o psychozę, historia nazwała polowaniami na czarownice.

O czarach, polowaniach, wreszcie o samych oskarżonych będzie traktował niniejszy blog. Nie będę wyjaśniać tutaj istoty magii, bo przecież to właśnie jej atut – niedopowiedzenie, jednak chciałabym choć trochę przybliżyć zjawisko polowań na czarownice jako istotny, ciekawy, kulturowy i historyczny etap naszego rozwoju.
Życzę miłej lektury!